wczasy, wakacje, urlop
21 May 2012r.
WESELE Poprzedzają je, tak jak wszędzie, swaty, które po kaszubsku nazywają się wreje (patrz poniżej pod W). Jeśli wreje dadzą wynik pomyślny, pierwszy drużba sprasza weselnych gości zazwyczaj żartobliwą rymowanką. Oto przykład „radźby" — zapro-sin: Pón brutman z panną brutką Nisko sę kłaniają I ma wesele waji zaprószają. Wesele będze we wtórk Strzodę, czwórtk, piątk, Tede nóprzód zapytóme, Cze to kuńc, cze to początk. Wesele będze bogate: Dwa wołe rogate, Jeden w komorze, Dredżi w oborze. Jak tego w komorze zjeme, To tego w oborze zabij eme. Będze tam sroka bez oka, A sarna bez boka, A kur bez grzebienia, A krowa bez wymienia. Wieprz na kolana klękó, Bo sę smierce lękó. Jak so podpijeme, To i tęgo zabijeme. Ważny , jest wybór daty ślubu. Z dni tygodnia, niewskazany jest czwartek, bo wtedy w stadle małżeńskim będą panowały kłótnie. Lepiej też, kiedy księżyc „dobiera", to znaczy zmierza ku pełni. Małżeństwo w tym czasie zawarte będzie szczęśliwe i zasobne. W przeddzień ślubu przyjaciele pana młodego powinni mu urządzić wieczór ka- 1 Pierwszy drużba na czele orszaku weselnego walerski, w czasie którego wszyscy młodzi ludzie udają się pod dom panny młodej,, gdzie przed progiem odbywa się generalne tłuczenie szkła, glinianych garnków, wszystkiego, co da się stłuc — na szczęście. W dniu „zdawania", to jest ślubu młodych, przed wyruszeniem do kościoła błogosławią rodzice, a przybyli już goście weselni śpiewają w tym czasie „Kto się w opiekę". Moment to nad wyraz wzruszający i łzawy. Do kościoła para młoda udaje się na końcu orszaku, który prowadzi orkiestra (koniecznie powinny być trąby). W czasie ceremonii ślubnej, gdy ksiądz wiąże dłonie młodych stułą, zaleca się, aby panna młoda swoją rękę trzymała na ręce pana młodego. Będzie wówczas w małżeństwie przewodzić. Dobrze też, jeśli przed udaniem się do kościoła we- 454 Pnie niepostrzeżenie przyszłemu mężowi szpilkę w kołnierz, a znakomicie, jeżeli poprosi go o pieniądze i sprytnie wyrwie mu portfel z ręki. Zyska w ten sposób pewność, że bez jej wiedzy mąż grosza nie wyda... Po ślubie orszak weselny, teraz z młodymi na czele, u-daje się do domu weselnego, gdzie czekają już obficie zastawione stoły. O jedzenie zadbali rodzice panny młodej, o trunki zatroszczył się pan młody. Biesiada weselna trwa zazwyczaj długo, dań jest wiele. Kiedy goście zaspokoją pierwszy głód, zaczynają się tańce. Najważniejszy „brutczi tuńc", ostatni panieński panny młodej, zaczyna się przed północą. To taniec — maraton, panna młoda ma bowiem obowiązek zatańczyć z każdym, kto rzuci na talerz pieniądz. Dawniej przy „brut-czim tuńcu" zużywano cały stos talerzy, bo talarami rzucano w nie z taką siłą, że pękały. Po „brutczim tuńcu", z którego czysty dochód idzie na zagospodarowanie dla młodej pary, kucharki weselne zbierają jeszcze datki na drewnianą chochlę. Wreszcie kulminacyjny moment, punktualnie o północy: oczepiny. Z przyśpiewkami, z muzyką, ze łzami. Młoda, już w czepku, wyrzuca w górę wianek, druhna, która go złapie, pierwsza wyjdzie za mąż. Prawdziwe kaszubskie wesele powinno trwać kilka dni, przy czym w drugim lub trzecim dniu następują przenosiny. Na tę okazję pan młody musi mieć butelkę wódki, bo na wjeździe do wsi do- celowej na pewno droga będzie zamknięta szlabanem i przyjdzie mu pannę młodą wykupić. Po przybyciu do swego domu młodzi powinni od razu obejść wszystkie zabudowania, żeby w ich gospodarstwie dobrze się wiodło. A potem — ciąg dalszy jedzenia, picia i tańców, na miarę zasobności domu i sił weselników. Takie są kaszubskie tradycje wesela, ginące już, ale niezupełnie. Nie dalej jak wiosną 1972 roku właśnie takie wesele odbyło się w Chmielnie, z przenosinami do checzy „Pomoranii" w Łączyńskiej Hucie. Na „zdawanie" Kosznikowej Hanki, studentki Uniwersytetu Gdańskiego, Borzyszkowskiemu Józkowi, asystentowi tejże u-czelni, przybyła blisko setka gości. Były dwie pary starostów weselnych, osiem par druhen i drużbów w strojach kaszubskich, wśród gości pisarze, naukowcy, artyści, działacze kaszubsko-pomorscy. Przygrywała kaszubska kapela zespołu „Kaszuby" z Kartuz, był „brutczi tuńc" i oczepiny. Pierwszy drużba na białym koniu prowadził korowód bryk do checzy, radośnie witany przez mieszkańców wsi na trasie przejazdu. A ślub młodym w chmieleńskim kościele dawał sam autor Słownika gwar kaszubskich ks. dr Bernard Sychtą