Wakacje w Polsce

wczasy, wakacje, urlop

Teodor i Izydora Gulgowscy

16 May 2012r.

Ich poznanie było niezwykłe i romantyczne. Izydor popłynął łodzią pod tajemniczą, gęsto zarośniętą wyspę na jeziorze. Teodora siedziała tam na dużym kamieniu i malowała pejzaż, na którym nieuchwytny blask rozległej wody zlewał się z mrokiem sosen na dalekich brzegach. Była to miłość od pierwszego wejrzenia i tam, na tym kamieniu, na dzikiej wyspie pośród jezior zdarzył się pierwszy pocałunek. Potem pobrali się i zamieszkali na Izydor ...I Teodora całe życie w wiosce nad jeziorem, a po ich śmierci pamiętny kamień przewieziono z wyspy do wioski i złożono na ich grobie. Tak opowiada miejscowa legenda. Wyspa, o której w niej mowa, nazywa się Glonek i jest jedną z piękniejszych na jeziorze Wdzydze, a wieś — to Wdzydze Kiszewskie (patrz dwa razy pod W). I jeśli nawet w rzeczywistości poznanie Teodory i Izydora Gulgowskich odbyło się inaczej, ich życie we wsi Wdzydze, i ich dla niej istnienie, było dostatecznie niezwykłe. Bo w rzeczywistości Izydor, z zamiłowania etnograf, uzdolniony literat i publicysta, wówczas co prawda jeszcze zupełnie nie znany, a z zawodu nauczyciel, poznał swoją przyszłą żonę krótko po objęciu w 1898 roku posady we Wdzydzach, kiedy składał pierwszą kurtuazyjną wizytę księdzu Fethke, proboszczowi w Wielu. Już w czasie tej pierwszej wizyty oczarowała go piękna siostra proboszcza, Teodora. Nie tylko urodą w obramowaniu dwóch wspaniałych czarnych warkoczy, również intelektem. Była kobietą wykształconą, studiowała malarstwo w Berlinie. Także Fethkównę urzekł młodzieńczy, pełen zapału, przystojny nauczyciel. I tak się zaczęła miłość, która potrafiła pokonać wszystkie przeszkody: różnicę wieku (Teodora była starsza od Izydora o 14 lat), przesądy (nauczyciel wiejski nie był odpowiednią partią dla panny z towarzystwa) i stanowczy sprzeciw brata proboszcza. Tak stanowczy, że przyszła pani Gul-gowska musiała się posłużyć głodówką jako argumentem. Slub zakochanych odbył się bardzo szybko. Już 23 maja 1899 roku Teodora i Izydor landarą zaprzężoną w cztery białe konie odbyli podróż poślubną naokoło jeziora Wdzydze, z Wiela do wsi, w której razem rozpoczęli swoje wielkie dzieło. Ich działalność nie 141 tylko stworzyła z Wdzydz ognisko przemysłu i sztuki ludowej, ale promieniowała na całe Kaszuby, a nawet dała o sobie znać w szerszym świecie. Już w czasie studiów Teodora zainteresowała się sztuką ludową; działał tu również przykład Szwecji i jej ówczesnego ruchu folklorystycznego. Potem w Żukowie (patrz pod Z) u brata księdza, który był tam plebanem przed objęciem probostwa w Wielu, zetknęła się z pięknem rodzimego haftu. Pamiętając srebrno-złote wzory na czepcach i ornatach i kolorowe na współcześnie wykonywanych haftach, znając wielobarwne malowidła na meblach kaszubskich, postanowiła rozwinąć tę bliską ludowi sztukę —• hafciarstwo we Pani Teodora i jej hafciarki — ro-k 1914 4 142 Wdzydzach. Zbiera dziewczęta z Wdzydz, dla których sama projektuje wzory i uczy je wyszywać. Wkrótce tworzy około trzydziestoosobowy zespół wykonujący świetne technicznie hafty, a zarazem zupełnie inne od żukowskich, znacznie bardziej kolorowe, o bardziej rozbudowanych wzorach. Tymczasem Izydor, tradycyjną wśród mężczyzn sztukę plecionkarstwa (patrz pod P) z korzeni sosny, przekształca w dziedzinę sztuki ludowej, która wkrótce również znajduje zbyt i uznanie. W ten sposób ludzie z ubogiej, jałowej i głodnej okolicy nareszcie mają pracę i zarobek, w ten sposób również odradza się ginący artyzm ludu, którego sztuka zabłyśnie wkrótce na wystawach nawet poza granicami kraju. Gulgowski, niestrudzony zbieracz, gromadzi jednocześnie zabytki miejscowego życia i obyczaju — dawne sprzęty, wyroby codziennego użytku i sztuki, by w 1906 roku, w starej checzy z „westów-kiem" założyć pierwszy w Polsce skansen (patrż KASZUBSKI PARK ETNOGRAFICZNY). Rozwija również szeroką działalność społeczną i pisarską. Jest współtwórcą Kaszubskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Kartuzach i przez lata jego sekretarzem. Ukazują się prace pisarskie Gulgowskiego, pisane po niemiecku, dające obraz życia i obyczaju Kaszubów. Niektórzy ze współczesnych mieli mu za złe ten wybór języka. Należy jednak pamiętać, że sytuacja Gulgowskiego, jako nauczyciela na państwowej posadzie, była dla niego — działacza i społecznika — niezmiernie trudna. Już w odrodzonej Polsce wznawia Gulgowski jedną ze swych większych prac pod tytułem Kaszubi — po polsku. Współpracuje również z ..Gryfem" (patrz pod G) i z „Pomorzem". Tam właśnie publikuje swoją Pieśń o ziemi kaszubskiej, jakby uzupełnienie poematu Wincentego Pola, w którym Kaszuby zostały w ogóle pominięte. A cze znósz te, brace młody Te pomorsczie twoje rode? Tech Kaszebów, Kocewióków I tech Gochów, Borowióków? Oboje państwo Gulgowscy byli w latach dwudziestych członkami Stowarzyszenia Artystów Pomorskich w Grudziądzu. Ich dom we Wdzydzach często gromadził przyjaciół — takich jak oni miłośników rodzimej ziemi. „Nad całością latem panowała cisza i romantyczność cudnej bajki i zaświatowości. Szkoła w stylu miejscowym na końcu wsi z cegły budowana, czerwoną dachówką kryta, daleko patrzała na jezioro. Jeżeli wioska robi wrażenie bajkowej osady, w której mieszkają ludzie z bajki, to szkoła, po wejściu do niej, potęgowała to wrażenie. Nie przyszło się do mieszkania trywialnego, zwykłego nauczyciela wiejskiego, ale jakby do jakiego zaczarowanego zameczku. Ustawienie mebli, bogaty zbiór obrazów, kolorowe poduszki i hafty robiły wrażenie bajkowe. Państwo Gulgowscy, w tym królestwie panujący, zupełnie do środowiska byli dostosowani. Kto zawitał, czuł się jak w innym świecie. Przy bliższym zapoznaniu się stwierdziłem, że dobrą wróżką tego królestwa z bajki jest pani Gulgow-ska" — pisał Aleksander Majkowski (patrz pod M). Izydor Gulgowski umiera przedwcześnie w roku 1925, mając lat 51. Teodora, która przeżyła go o 26 lat, osiągając wiek lat dziewięćdziesięciu, do końca kontynuuje rozpoczęte wspólnie dzieło. Nic dziwnego, że pamięć o obojgu jest do dziś we Wdzydzach żywa i gorąca. Mówi ona między innymi o wielkim u-podobaniu pani Teodory do zwierząt, a zwłaszcza kotów, których było w domu kilkanaście. A każdy miał swoje imię, miejsce do spania i przywileje. Gdy któryś czasem zginął, pani Teodora długo chodziła po lasach i wołała, a kiedy ktoś z sąsiadów przyniósł zgubę, nie posiadała się z wdzięczności. Pan Izydor czasem fuknął na tego czy innego z pieszczochów, ale tylko wtedy, gdy żona nie widziała. Ludzie z Wdzydz, twardzi i nienawykli do takich kocich historii, patrzyli z wyrozumiałością na upodobania szanowanej i lubianej powszechnie pani Gulgow-skiej, a dziś opowiadają o nich z uśmiechem. Samotna mogiła Gulgowskich pod Chojnami, na najwyższym punkcie wzgórza, nie opodal pierwszej chaty dziś szybko rozrastającego się skansenu, jest zawsze czysto uprzątnięta, obsadzona kwiatami. Radzimy zatrzymać się w tym miejscu i spojrzeć w dół, 143 gdzie pod urwistym brzegiem, pod szumem sosen lśni wielka woda. Piękne miejsce spoczynku wybrali sobie państwo Gulgowscy, nie rozłączeni nadal w swojej wsi, wśród swoich ludzi. Na ich mogile leży wielki kamień pomalowany jeszcze ręką Teodory w zblakłe już kaszubskie tulipany. Ten pamiętny, z wyspy Glonek, gdzie, jak opowiada „Kustosz" (patrz pod K), poznali się, lub może z fundamentu domu, który spłonął wraz z pierwszą chatą muzealną w 1932 roku, jak twierdzi Franca Osińska, która przepracowała u Gulgowskich blisko czterdzieści lat. Grób Gulgowskich nie ma w sobie nic ze smutku śmierci, jest — jak legenda ich spotkania — potwierdzeniem życia i jego najtrwalszej, nie przemijającej postaci — miłości. Pamiętny kamień złożono na ich grobie...

ocena 4.3/5 (na podstawie 11 ocen)

Czasem najlepsze wakacje można spędzić w Polsce.
wczasy, wakacje, pomorze, kaszuby